WYJAZD DO TRÓJMIASTA. ŻREMY JAK ŚWINIE
Witam. Siedzimy nad morzem, żłopiemy piwsko, opalamy się, pływamy i jemy dużo. Wyjechaliśmy 5 rano z Warschau w sobotę. Najpierw zaraz za Warszawą stanęliśmy na stacji paliw BP. Zatankowałem do pełna moją czarną strzałę. Jak ja bym był pasażerem, a nie kierowcą to od 5 rano waliłbym gaz. A tu nikt nic. Ja kawka mrożona z BP, hot dog. Asix kanapka z jajem. Julka hot-dog, owszem. Potem znowu ruszyliśmy. Słońce praży, ciepło. Nawigacja każe wymijać korki. Potem stanęliśmy w KFC. Nogi rozprostować i coś wszamać. Jeszcze było około 9. Czekaliśmy z pół godziny na szamkę. Martinez wziął sobie quesadillę śniadaniową- jajko i boczek i majonez pikantny. O kurwa! Asix jadłą jogurt z granolą (CO TO KURWA JEST?!) i truskawkami. Smakowało im. Ja se wziąłem pankejki z dżemem truskawkowym. Szału brak, a czas oczekiwania dramat. W maku zjadłbym w tym czasie całe menu. Potem już ruszyliśmy w stronę MORZA. Najpierw uznaliśmy, że zajrzymy do Gdańska. Stare Miasto raz jeszcze zobaczyć, spacerowo. Byliśmy około 11. Przeszliśmy się. Jakiś chłop, grajek uliczny pięknie śpiewał. Bez żartów, prawdziwy talent. Potem siedliśmy w jakimś ogóródku. Knajpa RYBAKÓWKA. Julka wzięła zestaw śniadaniowy. Jebana, córka barona. Bawi się życiem. Los chce z nią grać w pokera, raz jej daje, raz zabiera. Wzięła jajeczniczkę, sałatkę, franfurterki i bagietki i kawusię. Smakowało? Tak, mówi, że bardzo dobre. Reszta jakieś soki albo co. Potem jeszcze spacerek i w stronę Sopotu, gdzie nocleg. Brak było Pepe Woźniaka i jego życiowych sentencji, o tym jak nikt nie pije piwa. Ale zaraz, zaraz. Marcin na śniadanie w Gdańsku wziął piwsko KSIĄŻĘCE. Jego ulubione. No i ten Sopot. Zajechalimy. Zaparkowałem przy naszej rezydencji. Poszliśmy na plażę. Zajebane ludźmi, za dużo. Janusze zjechali przez COVIDA. Ale chuj tam. Poszliśmy na MONCIAKA. Tam już byliśmy i nam smakowało w restauracji DESKA. I tym razem było gites. Ja wziąłem tagliatelle sepia z owocami morza (krewetki i mule), Asix jadł sałatkę cezar, MArtinezik jadł polędwiczkę z burakami, a Julczas pił tylko drinka MArtini Rosso. Asix pił COSMOPOLITANA, MArtinez oczywiście KSIĄŻĘCE JASNE PEŁNE, a ja KOZEL. ZAJEBISTE ŻARCIE! Wysokie notki będą! Potem poszliśmy po klucze do apartamentu i się wypakować! Zajebista miejscówka! Potem biedra i kupiliśmy 24 heinekeny, bo w pormocji. Już wyjebane wszystkie! W 1,5 dnia! Kozacko! Wieczorem plażka, przyszła koleżanka Asi z pracy. Była ze swoim chłopakiem, wojskowym. Bardzo przystojne chłopisko. Siedziliśmy, gadaliśmy, piliśmy piwsko. Było miło. Najebałem się. Wiele piw się lało. Przyjemne chwile! Dzisiaj niedziela, wciąż pijemy, ale o tym innym razem! POZDROO!
RESTAURACJA RYBAKÓWKA (GDAŃSK)
JULCZAS: jest głupią pizdą i nie daje oceny, bo się obraziła na mnie, gdyż ją zwyzywałem. Marcin skanduje, aby pokazała cycki. Pewnie mu pokaże, bo to szmata. W miarę jej smakowało w każdym razie.
RESTAURACJA DESKA
OCENY:
ASIX: 10/10
MATINEZ: 8.7/10
ERDŻEJ: 9.25/10
ŚREDNIA: 9,316