DZIEŃ CWELA NAD WODĄ
Niedziela dzień cwela. My świętowaliśmy dzień cwela nad wodą. Zacznijmy tą opowieść od początku... Grill w sobotę był w krzokach nad Wisłą. W pobliżu PLAŻY ŻOLIBORZ. Najebaliśmy się co nieco, komary wypiły nam tyle krwii, że ja pierdole. Fajna miejscówka, ale te komarzyce to dziwki jednak. No, ale było spoko. Podczas grilla tegoż powstał pomysł, aby niedziela dzień cwela stał się dniem nad wodą. Mieliśmy ten dzień spędzić wraz z ekipą z Ząbek, tzw. ZĄBKI SHORE. To przyjaciele rodziny Woźniaków i Martineza Klimka. No i rano, o godzinie 9 budzi mnie telefon od Martineza właśnie, żebym się kurwa budził, bo nad wodę jedziemy. Jak ja najebany jak stodoła jeszcze. Musiałem się umyć i w ogóle. Wsiadłem na cyku do auta i jakoś żem dojechał na Żoliborz. Tam zmiana kierowcy. Wsiadł Martinez Klimek, który zmierzył sobie to i owo i miał 0,0 promila. No i ruszyliśmy. Zaznaczmy, że w składzie Ja, Martinez, Asix i moja siostra lambadziara, która jak nie ma co robić to przyjeżdża do mnie się najebać i rzyga mi w kiblu. W niedzielę o 4 rano też tak było. Rzygała jak kocur jakiś. To chyba jej główne hobby. Co prawda chyba kulturalniej spawała niż mój kolega Karol tydzień temu, który wychodząc z mieszkania Piotra Musiała rzygał nosem. Niezpomniany był to dla mnie widok, coś pięknego... No, ale wracając do sedna. Wspomnieć warto również, że Pepe Woźniak wciąż siedział w głuszy Świętokrzyskiej i wracał dopiero o godzinie 17 coś tam. No i ruszyliśmy w stronę Podlasia do SŁOPSKA, czyli 50km za Wawką. Bo ponoć tam spoko. No i było spoko. Po drodze zajechaliśmy jeszcze do amerykańskiej restauracji MCDONALD's, bo ja śniadania nie jadłem i w ogóle. Ja sobie zakurwiłem mctosta z pieczareczkami i serem, kanapkę z serem i jakimś mięsem i lemoniadkę, Julka coś tam też wpierdalała chyba, Martinez dostał rozpaćkanego mctosta, ale najlepszy to Asix. Ta miła i skoczna sarenka zamówiła sobie ICED LATTE, a dostała jakieś popłuczyny. Otóż dostała LEMIONADĘ Z ESPRESSO. No kurwa, jak każdy tego spróbował to rzyganie niemalże. CO ZA GÓWNO! Nie wiem kto wpadł na takie połączenie, ale chyba jest szpiegiem KFC sabotującym Maka. No kurwa! Asix poprosił o rozmowę z menadżerem i rozpętała się burza. Ludzie z obsługi dawno nie widzieli takiego tornada! ICED LATTE w końcu przyszło z pocałowaniem dłoni i stópki. No, ogółem to śniadanie to nie było zbytnio udane. Fajny piesek tylko tam był, taki labrador mały. Jedyny plus tego maka. No i potem jechaliśmy kuźwa przez jakieś lasy dzikie, aż trafiliśmy do tego SŁOPSKA. Fajna miejscóweczka! Woda czyściutka niczym Chorwacja! Bary jakieś, atrakcje wodno-dmuchane. Sraki co prawda słabe, ale nie może być wszystkiego. Chociaż chłopy były ładne. No, przywitałem się z Ząbkowianinami. Arkiem, Mateo, Agnieszką i kuźwa nie pamiętam tej drugiej lalki, jak ma na imię. Wstydzę się pytać Asi, czy też Pepe Ćwielonga. Ale mili ludzie. W każdym razie, z Aro kuźwa piwska piłem, bo reszta to tak bez wigoru z tym alkoholem. Także no calutki weekend chodziłem na bombce. DOLCE VITA! Asix wyciągnął syry i się prażył na plaży. Marcin buły wyjebane miał na słońcu. Też jest gość! Ja się nie prażyłem, żeby mi się tatuaż świeży nie roztopił. Julka to nie wiem co ona robiła. Głównie stała w kolejce po zapiekankę przez większość pobytu nad wodą. No, bo my wcześniej poszliśmy żreć do baru plażowego. Nawet fajny bar, nie śmierdział chujem jak to czasem bywa. Ja zamówiłem sobie zapieksę z salami, Martini zapieksę z kurczokiem, a Asix nuggetsy z frytami. To danie Asi to było danie z zestawu dla dzieci. Ta dupeczka co ją obsługiwała dziwnie się na nią patrzyla. Julka potem sobie wzięła też zapieksę z salami. No, szału nie robiło to żarcie, ale nie było dramatu. Zapiekanki zbyt miękkie, powinny być chrupkie, aby oceny były wyższe. Za to tzw. toppings były w porządku. AHa, jeszcze JAsiek jadł. Jasiek to człowiek typu dziecko. Około czterech lat. Syn Arkadiuszo. Jasiek jadł kiełbę. No, koło 15 się zawinęliśmy, no bo ile można się wygrzewać. Wróćiliśmy, poszliśmy znowu zjeść. A gdzie? No do BARU GDAŃSKIEGO. Potem chwila rozłąki. Znowu przyszli Asix i MArtinez, przypominam też, że wciąż przy Andersa rezydowała moja siostra lambadziara. Potem powrócił Pepe Woźniak. Dzierżyl w dłoniach jagodzianki. WHAT A BOY. Asix zarezerwował potem noclegi w Sopocie. Chyba tam wpadnę do nich. Wpadnę, wpadnę. Jeszcze im nie mówiłem, ale mam plan wziąć tam murzynkę. Problem w tym, że dalej nie mam seksualnych relacji z żadną murzynką. Ani nawet widoków na jakąś czarną mambę... No i tak. Posiedzieliśmy u nas, pośmialiśmy się. Mieliśmy jechać na NOCNY MARKET, ale nam się nie chciało. Pizzę ojebaliśmy, piwska wyżłopaliśmy. Martinez jak już napełnił swój bebzon to powiedział do swojej narzeczonej: "GO GO!". No i poszli. My jeszcze obejrzeliśmy Roma vs. Inter, ja to nawet zakurwiłem sobie 2 odcinki FAMILY GUY jeszcze. No i tyle, tak się żyje na tej wsi. MArtinez pewnie nakurwiał w tym czasie mecze w FIFĘ, do ligi weekendowej. CO za e-sportowiec! POZDROO!!
Jeszcze króciutki, cenny komentarz Martineza Klimka i Joanny Woźniakówny przed oficjalnymi notami dla żarła.
MARTINEZ O BARZE NA PLAŻY: "Bar też dupy nie urywa, chociaż rano trochę urwał. Ale może to pizza? Hmmm."
ASIX O ŚNIADANIU W MAKU: "Śniadanie przebiegło u mnie dramatycznie. Z przerażeniem wzięłam pierwszy łyk, nie wieząc co się ze mną dzieję. NA szczęście trzeźwość rozumu mnie uratowała i bystra ja przeklinałam, że to nie może być to ta słynna mrożona kawa."
MCDONALD'S (ŚNIADANIE)
OCENY:
ASIX: 4/10
JULCZAS: 8/10
MARTINEZ: 3.4/10
ERDŻEJ: 4.9/10
ŚREDNIA: 5,075
BAR NA PLAŻY W SŁOPSKU "SUMMER PLAYGROUND"
OCENY:
ASIX: 6.7/10
JULCZAS: 4.3/10
MARTINEZ: 4.4/10
ERDŻEJ: 4.5/10
ŚREDNIA: 4,975