OGNISKO U BODZENTYŃSKIEGO BARONA
Sobotni wieczór można spędzić na wiele sposobów. Mamy dużo możliwości. Chlanko w Kielcach, bądź Warszawie. Randka z murzynką z Tindera. No nie, akurat murzynki nie mam w swoim tinderowym pokebolu. Miałem, ale nie wyszło nam z Sekinat. Nie kleiła się bajera... W każdym razie, mogliśmy ten wieczór spędzić efektywniej i efektowniej. No, ale otrzymaliśmy zaproszenie na ognisko od bodzentyńskiego barona, czyli mojego ojca. Nazywany jest baronem, gdyż jest bajecznie bogaty. Impreza miała charakter oficjalny, ponieważ były to huczne obchody okrągłych urodzin naszej macochy Marzeny. Kobietom wieku się nie wypomina, więc powiedzmy tak: "ta kobita pamięta czasy pradawne". No, kupiliśmy z moją siostrą naszej macoszce drogie kalifornijskie wino i kwiaty typu goździki. Przyjechaliśmy o 19 do luksusowej posiadłości WOJCIECHA JĘDRZEJCZYKA. Zaraz potem przyszli goście oficjalni. Oficjele. Mowa tutaj o Johnnym Woźniaku, Dżastinie, Pepe Woźniaku, Asixie i Martinezie. Przemili ludzie. Przynieśli tort, bardzo smaczny. Jagódki coś tam, coś tam. Jak twierdzi Martinez "kurwa oszałamiająco zajebisty tort". No i potem zeszliśmy w dół cudownej działki bodzentyńskiego barona. W tym momencie pojawia się pierwszy zgrzyt. BARDZO POWAŻNY! Wielki kurwa gospodarz i baron nie przygotował na ognisko KIJKÓW. Nosz kurwa jego mać! Na szczęście Martinez jest obrotnym typem. Siekiereczkę wziął, zszedł w stronę rzeki i ujebał gałęzi z orzecha. Kijki zostały stworzone. Chociaż tyle, że baron bodzentyński zapewnił smaczną i dobrze zmrożoną voodkę marki FINLANDIA. EDIT: PEPE MNIE POPRAWIŁ. TO NAWET NIE BYŁA FINLANDIA, TYLKO KURWA ŻOŁĄDKOWA GORZKA. JAWNA KPINA Z GOŚCI. KOLEJNY MINUS!
No i co? Siedzieliśmy. Ojebaliśmy sałateczkę z jakimiś truskawkami, oliwkami, fetą. W sensie ser feta. Potem skrzydełeczka jakieś w miodzie. Smaczne. W końcu się trochę ściemniło i rozpaliliśmy dziada. Już byłem trochę najebany. MArzenkę bolał brzuch, baron był jakiś śnięty. Nie dość, że siedzimy elokwentnie ze starymi dziadygami to jeszcze tamci bez wigoru i fantazji. Kiełbasa nie do końca udana była. Asix ocenił kiełbasę początkowo na 8, ale rano ją bolał brzuch, więc zmiana oceny na 2. Julka mówi: "DOBRA!". Martinez twierdzi, że chujowa jak nieszczęście. Cytując go "sama skóra, jak dostałem się do mięsa to zaczęło sikać wodą, bądź tłuszczem. Sam nie wiem co to było. Ogólny smak kiełbasy przypominał mi jakieś chujowe ścierwo. Szkoda słów." I jeszcze krótka recenzja od Pepe: "ZAJEBISTA". Jak dla mnie kiełba bez szału. No więc tak się ma sprawa z kiełbasą... Potem Pepe złapał myszoskoczka, upiekł go w ognisku i zjadł. Asia za to zjadła kiełbasianego penisa. Ogólnie było ciekawie. Potem staruszkowie sobie poszli i się nakurwiłem. Reszta kulturalnie chyba. Chyba, bo nie pamiętam. Podsumowując, wspólnie uznaliśmy, że ognisko to jednak był niewypał. Widać to w ocenach. POZDROOOO!
OCENY
OGNISKO U BODZENTYŃSKIEGO BARONA:
ASIX: 5.1/10
JULCZAS: 8/10
PEPE WOŹNIAK: 6/10 (Pepe daje 4 jak byli wszyscy, 8 jak poszli. Daje to średnią 6/10)
MARTINEZ: 4.7/10
ERDŻEJ: 5.6/10
ŚREDNIA: 5.88/10
Dodaj komentarz