DOWN THE ROAD. DOWNY W DRODZE DO WĄCHOCKA...
To miał być wyjazd do Kazimierza nad Wisłą. No, ale kozy zaczęły beczeć. "Bee, za gorąco. Ugotujemy się w samochodzie". Niemniej jednak spędziliśmy ten dzień i tak seksualnie. Pozwiedzaliśmy lokalne, wieśniackie miejscóweczki, waląc przy tym sporo piw. Wyprawę zaczęliśmy od odwiedzin na cmentarzu u naszej wspaniałej Irminki. Oczywiście jak to na cmentarzu w Bodzentynie się zdarza, spotkaliśmy naszego serdecznego kolegę- Jacentego. Gość jest niemożliwy. Dobrze wygląda. Jak to Martinez zauważył "lekko opuchnięty", ale to przez zęba, a nie wódę. No, a potem pojechaliśmy do kultowej miejscóweczki. LODZIARNIA GELATO W BODZENTYNIE. Powiem szczerze, że lody kozak. Każdy ocenił wysoko. Robione ze swojskiej śmietany. Mleko ściągane prosto z piersi pani Haliny, która ma laktację od 36 lat. PYSZNOŚCI!!! Królował smak gałki słony karmel, a ja sobie zapierdoliłem smak ekstramalny BANAN-SZPINAK. Kozaczysko!
W międzyczasie samochód gasł co jakieś 2 minuty. Wtedy jeszcze ja byłem kierowcą, bo JESZCZE nie zacząłem picia. No i śmignęliśmy do WĄCHOCKA. Jak to zapytał słusznie JAcuś: "po kiego grzyba?". No ale chuj. Pojechaliśmy... Asix nie wierzył, że jest tam fantastyczny zalew. No i dziewuszyna zbaraniała jak zobaczyła ten niesamowity widok. Niczym Lazurowe Wybrzeże. Pokazałem ekipie toi-toie, pomnik sołtysa i bar ŻAR CHICKEN. W tym oto barze zajebaliśmy po piwku. Tylko MArtinez wybrał wodę bezbąbelkową. Chwała mu za to, dzięki temu mogłem chlać piwa. Po krótkim spacerze przy cudownym wąchockim bulwarze, zakupiliśmy po kolejnym piwku w lokalnym sklepie. Ja i Pepe po Namysłowie, a dziewki jakieś Reddsy czy inne ścierwo. Piiśmy trochę na parkingu, a trochę w aucie. No i mówimy. Kuźwa. Blog kulinarny. Wypadałoby coś wszamać. Wybraliśmy kolejną kultową miejscóweczkę, prawdopdobnie najlepsze żarcie w sercu Gór Świętokrzyskich, czyli pizzeria SŁOŃCE SYCYLII. Pizzę tam robi normalny, prawdziwy WŁOCH! Włoch kurwa. W Świętej Katarzynie! Chyba Gomorra wydała na niego wyrok śmierci i się ukrywa, bo inaczej ciężko zrozumieć co tu robi. Żarty, Góry Świętokrzyskie są najlepsze!! No i tam też po piwku. Pizze trzy to zamówiliśmy już w drodze, bo tacy byliśmy głodni kuźwa. Była oczywiście jakaś tam drobna utarczka słowna pomiędzy Martinezem, a popularnym Pepe Woźniakiem. Poszło o to, że Pepe za szybko je pizzę. Atmosfera zrobiła się gęsta, ale tylko chwilowo. Ogólnie pizze zajebiste. Rukolka, Salamina i jakaś tam ROma. Rukola no to wiadomo z rukolą i szyną parmeńską i parmigiano kurwa utartym elegancko. Salamina taka klasyczka, pepperoni itd. Roma to chuj wie, zapomniałem co tam było. Najedliśmy się jak bobry. W międzyczasie ludzie z Kielc zaczęli dzwonić czy co robimy- jakieś Karole, Olki. Ale powiedziałem- NIE! Ten dzień spędzam z MArtinezem, Pepe, Asixem i moją siostrą lambadziarą. Tak więc po tym jak picka zjedzona, to sobie pojechaliśmy nad zalew w Wilkowie. Tam zajebaliśmy po despie, Pepe Woźniak za to EB. Martinez typowo- woda bez bąbelków. Tam spotkaliśmy pana Darka Dareckiego. To znany miejscowy wieloryb. CHłop waży chyba z tonę i zna tam wszystkich. Już myśleliśmy, że zaraz do nas podejdzie i spyta jak życie w Warszawie. Świetny facet! Dziewuchy wymoczyły stópska spocone w wodzie. My gadaliśmy o tym jak rentowny biznes prowadzi łysy z Bodzentyna, gdyż ma tam bar i rowerki wodne. Pepe i Martinez tak się chłopem zachwycali jakby to był kurwa Bill Gates. W końcu uznaliśmy, że nakurwiamy grilla. Pojechaliśmy do Kozła. Zakupione dwa grille jednorazowe, wszystko elokwentnie załatwione. Kaszana, Kiełba. Baby piwa, ja i Pepe połóweczka. Ostatni raz wzięliśmy tylko połówkę na grilla jak miałem 11 lat. No i siedliśmy pod schodami tego mniejszego domku u bodzentyńskiego barona. Muza puszczana, szampańska zabawa. Śmiechom nie było końca. Asixa trochę bańka bolała, w końcu się zwinęła. TO my jej jeszcze JEB. Wypiliśmy despa. W FILIŻANKACH! Awangarda! PIwo z filiżanek!! Obudziłem się rano i niestety 10:30 musiałem jechać, żeby nakurwiać KArcherem i wyczyścić kostkę brukową w innej posiadłości rodzinnej- BILCZA. Pewnie jechałem na lekkiej bańce jeszcze, ALE... Kto nie ryzykuje ten nie pije szampana! Ważne, że wypad był bardzo seksualny! POOOOZDRO!
OCENY
LODZIARNIA GELATO W BODZENTYNIE:
ASIX: 9.5/10
JULCZAS: 10/10
MARTINEZ: 8.3/10
PEPE WOŹNIAK: 9.5/10
ERDŻEJ: 10/10
ŚREDNIA: 9.46
PIZZERIA SŁOŃCE SYCYLII W ŚWIĘTEJ KATARZYNIE
ASIX: 7.5/10
JULCZAS: 7.5/10
MARTINEZ: 8.5/10
PEPE WOŹNIAK: 8.2/10
ERDŻEJ: 7.7/10
ŚREDNIA: 7.88
Dodaj komentarz